Strona:Tymoteusz Karpowicz - Odwrócone światło.djvu/338

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
kopia artystyczna

WIDZENIE NA KRZYŻ

horyzontalne
 
między dawnymi a nowymi laty
nic się nie przymierza wszystko się odwraca
plecami na waleta za nimi pożera
świąteczny obiad na kościach
zgody zagwożdżonej na krzyż i na dyla
dyl się też odwraca ale na okrągło
swój wstyd podwija zawsze to w obrotach
jest mniej ściśle i w księdze dochodu
w spiralę łatwiej wpisać rozchód i za prawe
oko wziąć lewe i z ołtarza przesuwać
z boku na bok jagnię jak gdyby
na rożnie zamyślenia kiedy w narodowym
kościele pamiątek psy szczekają

prostopadłe

przywlókłszy samotrackie skrzydło
z wszystkich pobojowisk naraz
martwe lotki też się odwracają
w swoim szumie także odwróconym
na tym obłok też na nice
w inną stronę deszcz z tarczy posyła
na otwarte w zamykaniu rany
i spóźniony kondor leci
grzbietem do gniazda odlatuje
na odpadające od szwów w górę blizny
wódz buławę oburącz trzyma ale także