Strona:Tymoteusz Karpowicz - Odwrócone światło.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
kopia artystyczna

ZEROWE POLE CHODZENIA
za tą ciemnością nic się nie ukrywa
dlatego jest tak ciemna
ślepiec mierzący ją laską
odłamuje z obu końców dotyk
który pierwszy o wszystkim nie wie
oprócz dwurzędowego kielicha
przelewania plazmy w plazmę
od nacisku nieobecności pleców
za plecami zakłada że jest to
początek blasku puls ust czarnych
pękających wzdłuż czerni i w tej szparze
gotująca się do marszu weselnego
krew i ktoś w głębi trzyma ją
na smyczy przeciw niemu co
nie jest prawdą wystarczy podwójnie
zamknąć oczy by dostrzec sprasowane
zerowe pole chodzenia jest podobne
też do ust pękających lecz od wiatru
który przewraca przed nami strony
śladów pewności a że język
ma od spodu mokry pierwszy
spód zostawia przed stopą i to pole
wie jak ginąć po wierzchu i tyle