Strona:Tymoteusz Karpowicz - Odwrócone światło.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
kopia artystyczna

SCHODZENIE WYSCHNIĘTYM POTOKIEM
w dziurawej misie czasu
szczelny bóg
umywa ręce z wieczności
filozofowie pod nim z manierkami
zbierają próżne krople
na mydliny i też umywają
brakujące ręce sensu więc przecieka
a pod nim mistrze komentarza już konie
swoje poją na pustyni śledziony gdzie samum
szakale po kaktusach przegania więc cieknie a pod tym
pragnieniem brać studencka zdawało się szczelna
pojona odbytowo parska cieknie niewspółmiernie dalej
pod wzrastającą suchość maturzystów ci sprawni
z nogawek
skaczą wprost ze skóry do wezbranej od czekania rzeki
jakby z płci
zerwani zamiast ze snu do pojenia ale sutki stary
wiatr książkowy
porywa po Zuzannach oczu nie przetartych jeszcze
pięścią przeciekają
na tych winnych boga w swoim duchu z tornistrami
pięknie wywiedzionych
z miejsca do źródeł podstawowych chcą bardzo lecz nic
tu pić nie mogą
bo bez przerwy śpiewają ze wszystkich klas naraz więc
teraz przecieka
na mleczny raj niemowląt w wilczej klasie mleka i po
nich to spływa
do pochwy przestrzeni wszędzie podstawianej