Strona:Trzy twarze Józefa Światły.pdf/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

także Światło perorował na zebraniach partyjnych: „Każdy zarzut na członka partii musi być precyzyjnie opracowany, musi być istotny, sprawiedliwy, wypływający z prawdziwych źródeł, wszechstronnie i krytycznie oceniony w pierwiastkowym materiale, opracowany w poczuciu wielkiej odpowiedzialności — to jest praworządność”. Niewykluczone więc, że jakieś wątpliwości od czasu do czasu się pojawiały, jeśli chodzi o zatrzymania komunistów, ale na pewno uważał za zupełnie oczywiste, a nawet wskazane, aresztowanie — i pewnie też katowanie w celu wymuszenia zeznań — żołnierzy NSZ czy AK, przedwojennych policjantów, działaczy Delegatury. Czyli wszystkich, którzy byli mniej lub bardziej otwartymi przeciwnikami system u komunistycznego, „czarną reakcją”, prawdziwymi wrogami ludu. Ale nawet jeśli wobec aresztowań niektórych komunistów miał jakieś wątpliwości, to chyba bez zbytniej walki wewnętrznej pokonywał je i posłusznie, a nawet gorliwie, wypełniał polecenia i rozkazy. Gomułki na pewno nie uważał za przedstawiciela „czarnej reakcji”, ale najwyraźniej odczul satysfakcję, gdy udało mu się go „bezszelestnie” aresztować.
Wiele osób, od żony poczynając, przez przychylnego mu Szenauka, po nienawidzącego go Piaseckiego, w swych relacjach i oświadczeniach zwracało uwagę na silne uczulenie Światły na sprawy żydowskie. W końcu grudnia 1953 r. np. Piasecki opowiadał, że gdy w czasie opracowywania konspektu wykładu o syjonizmie proponował, aby „mocniej uwypuklić, że syjoniści urządzali antyarabskie pogromy”, Światło miał powiedzieć „po co to pisać — Żydzi byli bici w różnych pogromach — niech oni raz biją”. Kilka osób, w tym Justyna, zwracało uwagę, że Światło przeżywał to, co działo się wokół procesu Slánský’ego, a szczególnie komunikat oskarżający „lekarzy kremlowskich”. Szenauk wręcz pisze, że „Zagadnienie narodowe żydowskie było mu bardzo bliskie, czuł się z nim bardzo związany”, że „bardzo mocno przeżywał antysemickie momenty” w procesie Vladimira Clementisa, skazanego razem ze lánským. Zdaniem Szenauka Światło „zawsze podkreślał, że czuje się Żydem, znał język żydowski, lubił go, czytał o ile wiem literaturę żydowską”. Bardzo to przeżył, gdy córka „przyniosła z ulicy czy ze szkoły powiedzonka w sensie pogardliwym” o Żydach i „wytłumaczył jej, że ojciec i matka są Żydami”. Jednak, zaznacza Szenauk, nigdy nie „wyróżniał czy lansował towarzyszy żydowskich”. Nie próbował też przeciwdziałać zarówno w 1947 r., kiedy siostra z mężem wyjechali do Palestyny, jak i w 1950 r., gdy na emigrację do Izraela udała się teściowa i jeden ze szwagrów z rodziną, ale — zaznaczał Szenauk — sam nie myślał o emigracji. Jeśli ten obraz jest prawdziwy, a nie mam powodu aby sądzić, iż tak nie jest, to można powiedzieć, że był wyjątkiem wśród towarzyszy z bezpieki o podobnym — zarazem żydowskim i komunistycznym — rodowodzie. Raczej dążyli oni do wtopienia się w polskie społeczeństwo. Dla większości z nich, podobnie jak dla Władysiawa Daszkiewicza (vel Mojżesza Rosenberga), „pojęcie narodowej