Strona:Thomas Carlyle - Bohaterowie.pdf/312

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wimy w spokoju wiek XVIII z jego „swobodą opodatkowywania się“ i nie będziemy się dziwili, że znaczenie takich, jak purytanie, ludzi pozostało dla niego ciemnem. W jakiż sposób rzeczywista dusza ludzka, najsilniejsza ze wszystkich rzeczywistości, iż tak powiem, głos samego Stwórcy świata, przemawiający do nas jeszcze, zdołaliby zrozumieć ludzie, niewierzący w żadną rzeczywistość? Wiek taki niechybnie, jako kupę odpadków bezkształtną, odrzuci wszystko, czego nie zdoła sprowadzić do doktryn konstytucyjnych, tyczących się „podatkowości,“ lub innych podobnych spraw materyalnych, pierwotnych, dotykalnych. Hampdeny, Pymowie i Ship-money wytworzą temat dla wielkiego zasobu wymowy konstytucyjnej, wysilającej się na zwroty ogniste, — wymowy, która zabłyśnie, jeśli nie jak ogień, to przynajmniej jak lód, a niepojęty Cromwell pozostanie zbiorowiskiem chaotycznem „szaleństwa“ i „obłudy,“ tudzież wielu jeszcze innych rzeczy.
Wyznam, że tej teoryi fałszywości Cromwella po wszystkie czasy nie rozumiałem. Powiem więcej — nie potrafię uwierzyć w teoryę podobną co do żadnego wielkiego człowieka. Moc ludzi wielkich występuje w historyi pod postacią ludzi fałszywych oraz samolubów; lecz jeśli zechcemy się im przyjrzeć, to przekonamy się, że są oni dla nas tylko postaciami, cieniami niezrozumiałemi: nie przenikamy ich, nie widzimy w nich wcale ludzi, którzy mogliby istnieć rzeczywiście. Tylko pokolenie powierzchowne niedowiarków, obdarzone wzrokiem „dla samych powierzchni i pozorów rzeczy,“ potrafiło sobie wytworzyć takie pojęcie o wielkich ludziach. Czyż możliwą jest wielka dusza bez świadomości moralnej, esencyi