Strona:Teodor Jeske-Choiński - Poznaj Żyda!.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przetrwał wszystkie burze i ostał się jednolity, odrębny, jak gdyby nie opuszczał nigdy swojej ziemi dziedzicznej. Bo godnym podziwu jest naród, który oderwany od swojej „świątyni“, przeniósł jej ołtarze do własnego serca, zawsze im wierny, posłuszny.
Możliwe-ż zasymilować naród tak nie spożyty, stojący z tak zaciętym uporem przy swoich ołtarzach, tradycyach, — przy swoim Syonie?
Nietylko dusza żydowska wyszła bez szwanku z wielowiekowej nienawiści ludów chrześcijańskich, ale nawet ciało Judy nie zmieniło się w zmienionych warunkach życia. Tysiąc lat mieszkają Żydzi w klimatach północnych, wymagających obfitszego, silniejszego pokarmu od klimatów południowych, a oni żywią się tak samo, jak niegdyś w Palestynie. O dzwonku śledzia, o kromce chleba, zakropionej kieliszkiem gorzałki, omaszczonej główką cebuli lub czosnku, przepędzi Żyd cały dzień na chłodzie i mrozie. Pies polski zdechłby na takim wikcie, a Żyd miewa się doskonale, i mnoży się, jako piasek na brzegiem morza.
Jakże zasymilować naród, któremu tysiąc lat życia w innych warunkach nie odjęły nawet żołądka palestyńskiego?
Francuz, Anglik, Niemiec, Szwed, Włoch i t. d. osiadłszy na ziemi innego narodu, zlewają się w drugiem, najdalej w trzeciem pokoleniu bez śladu z nowymi współziomkami, zapominają o swojej dawnej ojczyźnie, wsiąkają duszą i ciałem w nową, przybraną.