Strona:Teodor Jeske-Choiński - Klemens Junosza Szaniawski.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

raz jest troje dzieciów, to nie warto nawet rachować. Uni pójdą do swoje familje, dostaną adukację, będą panami. Na co im majątku? A my nie będziemy już mieli adukacje, to nam trzeba majątek. Więc została tylko jedna kreska. Prawdziwie to nie jest żadna osoba, tylko ten ich stary przyjaciel, co musi zawdy swój nos do kużdego interesu wsadzić. Ja go tylko napisałem bez miłosierdzie, bo co un znaczy? Naprzód stary jest, może zaraz zrobić ganc git gesztorben, to go nie będzie; po drugie, un ma pieniądzów, co mu do śmierci wystarczą; można mu także zmazać. A tera patrzajta na ścianę — buło ich sześć, a gdzie uni teraz są? Nad kim wy macie sobie litować, kiedy wam pokazałem na piśmie, co ich niema?
Już wierzył Pacanower, że przekonał Gajdę argumentacją, której sofistycznego mistrzowstwa mógłby mu pozazdrościć najdowcipniejszy filozof grecki, ale chłop wziął go za rękę i, dotykając jego palców, na których pozostał ślad od ścierania kredy, — rzekł spokojnie:
— Ot, widzisz, bestyjo, niedowiarku, patrzaj, są tu wszystkie co do jednego, ostali się na twoim paluchu, tak, jak niejedna chłopska chudoba na nim ostała; wszyćkie tu są, wszyćkie tu siedzą.
Ludzie, na których palcach „ostają” cudze krzywdy, łzy i chudoby, nie zasługują bynajmniej na sympatję niczyją; humor jednak Junoszy sprawił, że Jankiel Pacanower bawi więcej, aniżeli odpycha. Śmieszny jest ten spekulant wiejski, mimo chciwości, nie szanującej niczego i nikogo, a wprost doskonały, kiedy się powołuje na swoje zasługi „polityczne”.
Bo Jankiel Pacanower miał „zasługi polityczne”, „cierpiał za kraj”.
Dostarczał on zboża dla dragonów, którzy stali załogą w miasteczku powiatowem. Zwyczajem kupieckim, nabywał towar jak najtaniej, a sprzedawał go jaknajdrożej, co mu się przez pewien czas udawało.
— Wie pan dobrodżyj — skarży się dziedzicowi Zarzeckiemu — jak to było takie zawieruche, to tru-