Przejdź do zawartości

Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 85.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   2382   —

do stolicy otrzymacie dostateczną ilość żołnierzy. Kiedyż odjeżdżacie?
— Jutro rano. Do tego czasu konie wypoczną, my zaś będziemy mogli omówić szczegóły z Grzmiącą Strzałą i Sępim Dziobem.
— Wydam odpowiednie rozkazy.
Posłuchanie było skończone. Udali się teraz do sir Lindsey‘a którego zadanie w Meksyku dobiegało końca. Po naradzie postanowiono, aby ze względu na obecność w hacjendzie del Erina Emmy, Kaii i Rezedilli, pojechali tam Grzmiąca Strzała, Gerard i Niedźwiedzie Serce. Pożegnawszy się z sennoritą Emilią, przebywającą w Potosi, ruszyli następnego ranka. Juarez szczodrze wynagrodził Emilię za okazane usługi. — — —
W jakiś czas później odbył się uroczysty wjazd prezydenta Juareza do stolicy Meksyku. Ludność przyjmowała go z niesłychanym entuzjazmem Witała w Zapotece człowieka, który dzięki żelaznej wytrwałości i odwadze z wygnańca zmienił się znów w zbawcę ojczyzny.
Był późny wieczór. Mieszkańcy stolicy spali. Od północy zbliżała się grupka jeźdźców. Przy jasnym świetle księżyca można było rozpoznać, że oddział składa się z jeńca i eskorty. Jeniec był skrępowany i mocno uwiązany do konia. Dwa muły niosły coś w rodzaju lektyki. Rzlegały się z niej bez przerwy biadania i jęki jakiejś kobiety. Eskorta nie przejmowała się nimi wcale.
Oddział dotarł do miasta, minął kilka ulic i zatrzymał się przed siedzibą rządu. Jeźdźcy zeskoczyli