Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 85.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   2380   —

i niezależność! rozległo się nad trzema trumnami.
Oto mowa pogrzebowa, wygłoszona przez naród Meksykański na uczczenie pamięci zmarłego cesarza i jego generałów.
Tak zmarł Maksymilian austrjacki. Ostatnie chwile jego życia dowiodły, że wart był zginąć za lepszą sprawę. — — —

EPILOG

Juarez znowu objął władzę nad Meksykiem. — Robert nie brał udziału w egzekucji. Nie mógł patrzeć na śmierć człowieka, którego chciał ratować.
Następnego ranka Zorski, Robert, André oraz obydwaj wodzowie indiańscy jechali konno do San Luis Potosi. Gdy mijali Guanajuato, mały André zatrzymał konia.
— Ah, moi panowie, czy znacie tego konia? wskazał na osiodłanego konia, stojącego przed ventą.
— To wierzchowiec Czarnego Gerarda — rzekł Zorski ze zdumieniem. — Wejdźmy do środka!
Gerard już ich zauważył i wyszedł przed dom. Opowiedział, że był w Santa Jaga i teraz szukał ich, chcąc donieść o ucieczce Landoli i Gasparina Corteja i o wypadkach nad Czarcim Źródłem. Zorski był z tej nowiny bardzo niezadowolony, gdyż obecność Landoli i Corteja bez wątpienia ułatwiłyby proces. Cóż można było jednak poradzić?
Gdy mały oddział, do którego przyłączył się