Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 85.djvu/1

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   2365   —

Zorski zapytał z uśmiechem:
— Jakże to możliwe?
— Furta będzie od północy otwarta. Velez wkradnie się na czele dwunastu ludzi...
— Ah! — przerwał Zorski. — Spryciarz z niego. Chce się naprzód przekonać, czy nie zastawiono pułapki.
— Tak. Mając do mnie zaufanie, powierzył mi dowództwo tymi dwunastoma ludźmi. Zechce natychmiast wziąć cesarza do niewoli, mam jednak nadzieje, że go uprzedzę. Prosiłem cesarza, aby włożył ubranie cywilne.
— Prosiłeś za pośrednictwem księżny Salm?
— Cóż ci o niej wiadomo?
— Wiem, że rozmawiałeś z nią, gdy wracała od Juareza. Zajmuję się więcej twoją osobą, aniżeli przypuszczasz.
— Zgadłeś. Przy furcie zostanie tylko jeden wartownik. Gdy się wypad uda, Velez nadeśle posiłki.
— A wartownik?
— Nie będzie z nim żadnych trudności.
Gdy wyjdzie na jaw, że cesarz uszedł i że wychodziłeś w towarzystwie osoby cywilnej, podejrzenie padnie na ciebie.
— Sądzę, że nie trudno będzie odwrócić na chwil kilka uwagę wartownika.
— Dobrze. Dokądże zaprowadzisz cesarza?