Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 84.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   2347   —




SĄD BOŻY

Robert przystąpił do dzieła. Poszedł w kierunku lasu, nie starając się wcale unikać szelestu.
— Hola! Kto idzie? — zapytał ktoś z pod drzewa.
— Wysłannik.
— Stój, albo strzelę! — odezwał się głos.
Robert się zatrzymał. Dokoła panowało milczenie, słychać było tylko szum drzew i trzeszczenie leżących na ziemi gałęzi. Po przez ciemności wyczuł, że na miejsce, w którym stoi, skierowano kilka luf karabinowych. Po długiej chwili odezwał się jakiś inny głos:
— Kto tam?
— Wysłannik generała Hernano.
— Do licha! Skąd odwaga wysyłania do nas ludzi?
— Odpowiem na to, skoro mi pozwolicie podejść bliżej.
— Ilu was jest?
— Ja sam.