Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 80.djvu/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   2227   —

żołądek, bo nic nie je. Chudycie, wzdycha po kątach, stęka, jęczy i płacze, jakgdyby wkrótce umrzeć miała.
Czarny Gerard znał Pirnera. Słowa starca nie działały też na niego tak, jak na innych.
— Gdzież jest teraz?
— W pokoju.
— Pozwólcie więc, abym się z nią przywitał.
Gerard wszedł do sieni, otworzył drzwi od pokoju i spojrzał do środka.
— Nie ma nikogo — rzekł.
— Ależ jest na pewno! — odparł stary.
— Gdzież się podziała? — zapytał Gerard z uśmiechem.
— Jest tutaj.
Pirnero wskazał na miejsce, na którym Rezedilla siedziała przed chwilą. Było puste.
— Jak mi Bóg miły, nie ma jej! — zawołał ze zdziwieniem. — Uciekła. To dopiero zachowanie! Do stu siarczystych piorunów! Cóżeście jej zrobili?
— Ja? Jakto?
— Nie znosi was!
— Trudno mi zrozumieć.
Cóż robić? Powiedzcie, drogi sennor Pirnero, czy mogę umieścić u was konia, muły i ładunek?
— Oczywiście.
— Wolałbym zostawić towar w zamkniętym miejscu.
— Ah, czy to rzeczy wartościowe?
— Owszem. Ołów.