Przejdź do zawartości

Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 78.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   2172   —

go Rodriganda. Wysłuchawszy go z rosnącym zaciekawieniem, Grandeprise zawołał:
— Na Boga! Uratowałem również Pabla Corteja i jego córkę!
— Co? — zapytał Sępi Dziób ze zdumieniem.
— Tak. Teraz rozumiem wszystko! Bez mojej pomocy zginąłby w ślepocie, a ona zgniłaby w więzieniu.
— Musicie mi to opowiedzieć!
— Dobrze. Mam jednak wrażenie, że postępowałem głupio.
Grandeprise opowiedział, co zaszło od spotkania Corteja aż do chwili obecnej. Sępi Dziób słuchał z wielkim napięciem. Po chwili rzekł:
— Master! Cieszę się bardzo z odnalezienia was, teraz bowiem wiem, jak można będzie odszukać zaginionych. Dowiedzcie się, kim właściwie jest ten Antonio Veridante. — To nikt inny, jak Gasparino Cortejo!
— Nie może być!
— — Ależ tak. Szuka swego brata. Dziś wieczorem chciał włożyć trupa do pustej trumny żyjącego hrabiego. Schwytaliśmy go. Ale wyście go uwolnili.
— Powtarzam, że to być nie może!
— Pah! Chcecie wiedzieć, kto był sekretarzem tego Veridante, a właściwie Gasparina Corteja? Poczciwym sekretarzem jest człowiek, którego napróżno szukacie. To Henrico Landola, pirat Grandeprise we własnej osobie!
Strzelec oniemiał. Zeskoczył z hamaku na po-