Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 74.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   2079   —

— Nie zdobylibyście się na odwagę, ponieważ jako współwinowajca, wypełniający moje plany i pomysły, ośmielibyście ponieść przynajmniej równie surową karę jak ja.
— Sądzicie, że mogłoby mnie to powstrzymać?
— Jestem pewien — odparł Cortejo tonem zdecydowanym.
— Mylicie się bardzo! Przed chwilą sami mos wiliście, że poszukują mnie i chcą unieszkodliwić. Grozi mi więc śmierć, lub długoletne więzienie. Jeżeli tak, to zdradzając wasze postępki, nie pogorszę swego losu.
— Mniejsza o to! Psu się zda na budę wasze gadanie. Nikt by nie uwierzył.
— Przedstawiłbym dowody. Mam ich poddostatkiem. Wystarczyłyby listy i polecenia, któreście mi przesyłali.
— Tego się nie lękam. Papiery są zniszczone.
— Naprawdę? — rzekł wzgardliwie Landola.
— Przecież postanowiliśmy solennie niszczyć wzajemnie wszystkie papiery.
— To prawda. Jestem przekonany, żeście spalili wszystkie moje listy.
— Nie mam ani jednego. Dotrzymałem słowa.
— Postąpiliście bardzo uczciwie, a bardzo głupio! — zawołał Landola z uczuciem ulgi. — Przecież mieliście dzięki tym listom świetne dowody przeciwko mnie!
Cortejo roześmiał się szydercze.
— Uważacie mnie za głupca? Pomyślcie raczej