Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 73.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   2037   —

przed panem komisarzem, gdyż wydaje mi się niespełna rozumu.
— Jego dziwaczny ubiór wywołał zbiegowisko. Żądałem informacyj, a nie otrzymawszy zadawalającej odpowiedzi, aresztowałem go.
— Czy poszedł dobrowolnie?
— Tak, lecz tu zachowywał się, jak grubianin i śmiał nawet grozić, gdyż — ha, ha, ha! — gdyż nie traktowaliśmy go jak gentelmana — tak twierdzi.
— Tak, i ponieważ grożono mi zamknięciem — dodał Sępi Dziób.
Komisarz spojrzał nań groźnie.
— Odpowiadać tylko wówczas, kiedy pytają!
— Nie mogę czekać, aż się komuś zechce mnie pytać — odrzekł trapper. — Czas nagli; muszę najbliższym pociągiem wyjechać.
— Dokąd?
— Nie mam powodu każdemu opowiadać.
— Ach! Tak, tak! I ja się też nie dowiem?
— Jeśli pan posiada odpowiednie kompetencje, jeśli będzie mnie pan pytał uprzejmie — nie odmówię odpowiedzi.
Komisarz roześmiał się szyderczo.
— No, odpowiednie kompetencje posiadam, a uprzejmym będę, o ile uznam za właściwe.
Komisarz wrócił do swego gabinetu i skinął na policjanta, aby przyniósł plecak i broń.
Sępi Dziób wszedł za nim. W pokoju ujrzał człowieka, tak podobnego do komisarza, że nietrudno było odgadnąć w nich braci. W oczy rzucało się