Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 73.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   2053   —

— W takim razie będzie pan musiał odejść z kwitkiem.
— Na to nie przystaję. Zgłaszam się w bardzo ważnej sprawie.
— Tak, tak. Sprawa prywatna?
Old master wywarł niezwykłe wrażenie na westmanie, Innemuby nie odpowiedział tak, jak jemu:
— Właściwie nie powinienem panu powiedzieć, ale sprawia pan na mnie wrażenie gentlemana i dlatego będę wspaniałomyślny. Nie, to nie jest sprawa prywatna. Ale więcej nie mogę zdradzić.
— Czy nie zna pan takiego pana, któryby mógł mię wprowadzić do Jego Ekscelencji?
— Owszem. Ale nie ma go tutaj. Przyjdzie dopiero później.
— Co to za osoba?
— Nie osoba, lecz porucznik huzarów gwardii, nazywa się Robert Helmer.
Coś drgnęło na twarzy starszego pana.
— Znam go. Miał przyjechać do stolicy.
— Tak.
— Ale sądziłem, że udał się w podróż?
— Chciał wyjechać. Lecz spotkałem go w Zalesiu. Dowiedział się ode mnie rzeczy, które uważa za stosowne zakomunikować ministrowi.
— Jeśli tak jest w istocie, to zastąpię porucznika i wprowadzę pana, oczywiście, o ile pan mi powie kim jesteś.
— Nie tutaj. Tu usłyszy odźwierny.
Więc chodź pan! — uśmiechnął się nieznajomy