Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 69.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1931   —

rwał książę. — Znam pańske usposobienie; nie powinien mnie pan zapewniać. Cel wizyty osiągnąłem. Mogę się zatem pożegnać.
Po wyjściu księcia, Robert dowiedział się, że został zaproszony także don Manuel wraz z domownikami i Amy Lindsey. Niebawem udał się do swego pokoju, aby dobrym snem pokrzepić się do wysiłków następnego dnia.
Po pewnym czasie zapukano do drzwi. Któż to mógł być? Nie oczekiwał nikogo. Był przyjemnie zdziwiony, gdy na zaproszenie jego ukazała się — Różyczka.
— Dziwisz się? — zapytała. — Muszę z tobą porozmawiać.
— Ty, Różyczko? Chodź, siadaj!
— Chętnie, drogi Robercie. Wprawdzie młoda panna nie powinna tak późno i sama odwiedzać młodego człowieka, ale wszak jesteśmy rodzeństwem, nieprawdaż?
— Oczywiście — rzekł, aby rozwiać wątpliwości. — Czy mama wie, że tu jesteś?
Naturalnie’ że wie!
— I pozwoliła ci pójść?
— Chętnie; tak, prosiła mnie o to. Mam cię zapytać o coś ważnego.
Jakże był szczęśliwy! Przyszła z takim zaufaniem o tak późnej porze. Wiedział, że ją kocha, kocha całym ogniem swego serca, całą myślą swej duszy. Teraz siedział przy niej na małej kanapce i patrzał z nadzieją w jej piękną twarz.
— O co chcesz zapytać, Różyczko?