Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 68.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1894   —

— No dobrze rzekła. — Ta pani to miss Amy Lindsey.
— Twoja przyjaciółka, która tak dawno nie dawała o sobie znaku życia? — zapytał don Manuel.
Roseta potwierdziła.
Hrabia podszedł do Amy, wyciągnął rękę i rzekł z radością:
— Witam panią z całego serca! Od ostatniego naszego spotkania zdarzyło się tyle ciężkich nieszczęść. Jakże byliśmy ucieszeni, kiedyśmy otrzymali pół roku temu z Londynu pierwszy list pani ojca. Sądzę, że teraz będzie pani naszym gościem na długo.
Amy skinęła wymownie głową:
— Z radością przyjęłam zaproszenie Rosety na czas pobytu mego ojca w Meksyku. Zanim opowiem panu dokładnie nasze przejścia, chcę wspomnieć, że przybyłam z początku do Zalesia, tam zastałam Rosetę i wraz z nią przyjechałam tutaj.
— Dobrze pani postąpiła, miss Amy. Pozwoli mi pani przedstawić mego młodego przyjaciela, podporucznika Roberta Helmera.
— Helmer? Znam to nazwisko. Tak nazywał się kapitan, którego brat był znakomitym myśliwym.
— Ów kapitan był moim ojcem — wtrącił Robert.
— Ach, panie podporuczniku, mogę więc panu opowiedzieć o pańskim ojcu, — rzekła Angielka. — Niestety, znam tylko jego los do chwili, kiedy opuścił hacjendę del Erina.