Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 68.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1911   —

Kelnerka miałaby wytrych? Pójdę natychmiast do gospodarza i powiem mu, że mnie, jego krewną, nazwano złodziejką!
— Tak, idź pani! Zawołaj gospodarza. Dokument muszę w każdym razie odzyskać!
— Odeszła, on zaś biegł po pokojach w najwyższym podnieceniu.
W sieni kelnerka spotkała kilku jegomościów. Spojrzawsy poprzednio przez okno, zobaczyła w bramie kilku policjantów. Jeden z przybyszów zapytał:
— Czy pani jest tutaj kelnerką?
— Tak — odparła.
— Gdzie gospodarz?
— W kuchni.
— Zaprowadź mnie do niego.
Zaprowadziła ich do kuchni i wskazała gospodarza. Urzędnik zwrócił się doń:
— U pana mieszka cudzoziemiec, podający się za kapitana Shawa?
— Tak, mój panie.
— Dobrze, to się potwierdza. Złożył pan prawdziwy meldunek; widziałem w policji, w spisie ob cokrajowców. Oto jest znak, świadczący, że jestem urzędnikiem policji. Czy kapitan jest w gospodzie?
Gospadarz spojrzał na znak, skinął głową i odpowiedział:
— Dopiero co wrócił. Znajdzie go pan na piętrze w pokoju jedenastym.
Urzędnik wspiął się na górę. Obaj jego towarzysze zostali na schodach, policjanci zaś weszli do