Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 60.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1691   —

— Tak, wszyscy. Zresztą, mam amunicję na łodziach. Nie ma powodu do obaw, mister Sępi Dziobie.
— Tak też sądzę, ale nie będziemy się guzdrać. Niech pan poczyni przygotowania do wyjazdu, pozostałą robotę ja biorę na siebie.
Myśliwy zaczął obchodzić łodzie. Śród zwerbowanej załogi niejednego spotkał znajomego. Zarówno ci, jak i pozostali robili wrażenie ludzi pewnych. Trapper kazał sternikowi drugiego parowca trzymać się tuż za pierwszym, poczem wrócił do lorda.
Wyrzucono liny i umocowano łodzie. Gwizdnięcie dało znak do podniesienia kotwicy. Oba holowniki ruszyły z miejsca.
Było wprawdzie ciemno, lecz gwiazdy, jasno jarzące i blask wody oświetlały wyraźnie drogę.
Sępi Dziób stał na mostku i pilnie wpatrywał się w rzekę; lord, tuż przy nim, wypytywał o setki szczegółów.

∗             ∗

Kiedy się wyjeżdża przeciw prądowi z miasta City, leżącego na lewym brzegu Rio Grande, na prawym brzegu natrafia się wkrótce na miejscowość Mier. Stąd zaś do Revilla i Belleville, gdzie Rio Salado wpada w Rio Grande, jest przeszło pięćdziesiąt mil.
Na całej tej długiej przestrzeni brzegi są gęsto zalesione.
W gęstym cieniu lasu mknął znaczny oddział jeźdźców równolegle do brzegu, w górę rzeki.