Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 59.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1662   —

go powiesić, aby przekonali się ci sennores, ze nie żartuję. Reszta zostanie w najbliższym czasie potopiona i to w tem samem miejscu, gdzie panowie mieliście śmierć ponieść. Ten akt sprawiedliwości należał się tym wszystkim, którzy zginęli z morderczych rak najeźdźcy.
Słowa Juareza wywarły silne wrażenie na Meksykanach. Zorski rzekł:
— Pan nazywa pojmanych oficerów zaślepionymi? To więcej, niż zaślepienie. To obłęd! Jesteśmy panami kwatery głównej; obsadziliśmy miasto. Czemże jest garstka Francuzów wobec naszych pięciuset Apaczów? Jeżeli dodać białych strzelców i przewodników, oraz obywateli-patriotów, którzy czekają tylko na rozkaz chwycenia za broń, okaże się, że opór byłby co najmniej niewczesny.
Zorski wypowiedział te słowa celowo, wywarły też skutek. Komendant ruchami skrępowanego ciała dał znak, że chce mówić. Na skinienie prezydenta jeden z Indjan wyjął mu z ust knebel.
— Czy nadal podtrzymujecie propozycję, sennor?
— Nie skorzystaliście z wyznaczonego terminu. Musicie więc ponieść konsekwencje.
Oficer zorjentował się, że nie uniknie haniebnej śmierci. To do reszty złamało jego butę.
— Gdybym jednak poprosił o względy dla żołnierzy, którzy śmierć mają ponieść?
Po chwili wahania Juarez zwrócił się do Zorskiego.
— Cóż pan sądzi, sennor?