Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 59.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1638   —

— Teraz rozumiem. Czy można pomówić bezpiecznie z sennoritą Emilja?
— Tak. Podejmuję się zaprowadzić pana do niej, zapewniając powrót.
— Doskonale. Chodźmy więc. Pragnąłbym pomówić z sennoritą Emilją przed ostateczną decyzją.
Opuścili oddział i poszli w kierunku miasta. Dotarli do domu sennority, nie spotykając nikogo.
— Chihuahua nie wygląda wcale na miasto, okupowane przez nieprzyjaciela. — rzekł Juarez. — Zaczynam wierzyć, że pokonamy Francuzów bez trudności.
W ciemnej sieni stał dozorca.
— Kto idzie? — zapytał.
— Znowu ja, Zorski. Jakże było w ratuszu?
— Doskonale, sennor Brat mój oświadczył komendantowi, że podano panu konia i że ruszył sennor w kierunku południowym. Wysłano pościg.
— Świetny pomysł. Czy można jeszcze pomówić z sennoritą Emilja?
— Zawsze gotowa pana przyjąć, sennor. Czy mam zapalić światło?
— Nie, przecież znam drogę.
Wszedł z Juarazem na górę. Minąwszy korytarz, stanęli w pokoju sennority Na widok prezydenta wydała okrzyk radości i wyciągając doń rękę, zawołała:
— Witajcie nam w mieście, presidio! Jestem dumna, że was pozdrawiam pierwsza.
— Dziękuję, sennorita, — rzekł Juarez z właściwą sobie łagodną powagą. — Niemało przyczyniła się pani do mego przybycia. Właściwie powinienem pozwolić pa-