Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 59.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1654   —

mord! Cóż wam na to odpowie Zapoteka? — Żal mi was. Lituję się nad wami, ponieważ miłość własna i chęć sławy zaciemniły wasze umysły i serca. Jeszcze w tym roku odbędzie się sąd, który wyda wyrok na waszą żądzę sławy, na chciwość waszą, na lekceważenie wszystkich praw i ustaw. Wyrok ten wróci ludowi czerwonoskórego Zapotekę, który przypomni narodom, że Bóg jest sprawiedliwy, że umie nagradzać i karać. Ponieważ osądzi was historja, ja się od sądu uchylam. Zapoteka stoi przed mordercami swego ludu, przed tymi, którzy zniszczyli jego kraj. Jeżeli będziecie mnie słuchać, wyjdzie to wam na lepsze, jeżeli nie — spadnie na was moja karząca pięść. Jam teraz panem Chihuahua. Jeżeli uznacie mnie jako takiego, jeżeli cofniecie się do głównej kwatery Basaine’a, obiecując, że ani wy, ani wojsko tutejsze nie podniosą na mnie ręki, zgodzę się, abyście odeszli stąd swobodnie, oddawszy broń. Jeżeli się nie zgodzicie, zniszczę załogę, a was nie rozstrzelam, ale utopię w rzece, utopię o tej godzinie i na tem miejscu, gdzie obywatele tego miasta mieli zostać rozstrzelani. Daję wam dziesięć minut czasu do namysłu. Odchodzę; każę wam powyjmować z ust kneble. Obok każdego postawię Indjanina z nożem w ręku. Kto będzie mówił zbyt głośno, kto się odważy spróbować ucieczki, temu Indjanin nożem przebije serce. Wyciągam rękę, by was ratować, — radzę nie odrzucać mej pomocy. Gdy wejdę, odpowiecie tylko krótkiem tak, lub nie, reszta mnie nie obchodzi!
Po chwili obok każdego z oficerów stanął Indjanin; czerwonoskórzy powyjmowali oficerom lewą ręką kneble; w prawej trzymali noże, przygotowane do