Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 57.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1597   —

balkonie. Czy ta sennorita Emilja mieszka w wielkim domu naprzeciw? Skądże mnie zna?
— Nie wiem. Zróbcie mi tę łaskę i pójdźcie do niej.
— Gdzież mieszka?
— W sieni spotkacie dozorcę, który was poinformuje. Może zostawicie strzelbę i broń?
— Ani mi to w głowie. Westman nie rozstaje się z bronią.
Mały zarzucił strzelbę na ramię i wyszedł.
W domu naprzeciw dozorca skierował go na górę.
Otworzyła André’owi służąca i zaprowadziła go do tego samego pokoju, w którym przed chwilą gospodarz rozmawiał z Emilja.
— Ujrzawszy ją, André zawołał:
— Do kroćset! Jest pani naprawdę djablo piękna!
— Naprawdę? — zapytała z uśmiechem.
— Tak — odparł. — Tak pięknej kobiety jeszcze nigdy w życiu nie widziałem. Przysięgam na Boga.
— Schlebia mi pochwała znakomitego myśliwca. Przysłał pana gospodarz venty?
— Tak. Skądże mnie pani zna, sennorita?
— Zaraz się pan dowie. Proszę jednak naprzód usiąść.
— Słucham.
Chciał usiąść na krześle, stojącem obok drzwi, lecz Emilja zawołała:
— Nie, nie tam! Niech pan usiądzie obok mnie na kanapie.
— Jakże mogę w skórzanych spodniach usiąść na jedwabiach?