Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 54.djvu/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1499   —

lec mocnym głosem. — Sir Henry polecił mi zapewnić sennora, że Anglja i Ameryka wystąpią wspólnie przeciw Francuzom, nawet przepędzą ich siłą, jeżeli nie zechcą ustąpić dobrowolnie. Oba państwa chcą, aby prezydent Juarez objął znowu władzę.
Prezydent wyciągnął rękę do posła i rzekł:
— Dziękuję wam, sennor! Wiadomość ta jest mi znacznie milsza, aniżeli darowizna wielu miljonów w brzeczącej monecie, choć muszę wyznać, że i pieniądze są bardzo potrzebne.
Uścisnąwszy rękę prezydenta, Sępi-Dziób ciągnął dalej:
— Nie martwcie się, sir. O pieniądzach pomyślano również.
— Wiem o tem. Niedawno otrzymałem od Stanów Zjednoczonych pokaźną sumę.
Strzelec odparł z wiele mówiącym uśmiechem:
— Sądzi pan, ze Anglja pozwoli się ubiec? Jeżeli Ameryka ma pieniądze, dlaczegóżby nie miała ich Anglja? Sir Henry wiezie dla was kilka beczek pełnych pięknych, błyszczących złotych monet. Pieniądze wyszły dopiero niedawno z angielskiej mennicy.
— Jakie szczęście! Mam pieniądze, mogę przystąpić do werbowania nowych sił.
— Wiem ponadto, że prezydent Stanów Zjednoczonych przysyła z Kalifornji sporą garść tęgich chłopów, którzy nie ulękną się samego djabła.
— Przybywają w odpowiedniej chwili. Niczego im nie zabraknie. Wyekwipuję ich jak najlepiej.
— Prezydentowi nawet się nie śni przysłać panu ludzi nieuzbrojonych. Zresztą, sir Lindsay przybył na