Przejdź do zawartości

Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 54.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1510   —

— Teraz już nie umrę... — rzekł ledwie dosłyszalnym szeptem.
Nie zwracając uwagi na obecność Zorskiego, Rezedilla dotknęła ustami bezkrwistych warg chorego
— Nie umrzesz, Gerardzie! Bez ciebie i ja nie mogłabym zyć Wrócisz do zdrowia; będę cię kochała jak nikogo na świecie.
— Mój Boze, niebo się przede mną otworzyło, — rzekł z wysiłkiem Gerard, zamykając oczy.
Szczęście, które spadło nań tak nagle, nadwatliło słabe siły. Zemdlał znowu.
— Sennor Zorski, on umiera! — zawołała Rezedilla przerażona.
Zorski uspokoił ją:
— Proszę się nie przerażać, sennorita; to tylko omdlenie Nie zaszkodzi, przeciwnie, wzmocni. Niech pani zostanie przy nim. Mam nadzieję, że wróci do zdrowia. — —