Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 51.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1427   —

dobrze zrozumiałam? Powiedzieliście, że pozostali żyją również?
— Wszyscy są przy życiu.
— I Emma Arbellez i Karja, Indjanka?
— Tak.
Vaquero zwrócił teraz wzrok na Zorskiego.
Sennor Zorski, ach, sennor Zorski!
Wydawszy ten okrzyk, pobiegł ku niemu. Zorski wyciągnął rękę.
— A więc i mnie poznałeś, Anselmo?
— Jakżebym mógł nie poznać zbawcy i dobroczyńcy całej hacjendy del Erina!
Rezedilla stanęła obok i zapytała:
— Czy być może? Wyście sennor Zorski?
Skinął głową:
— Tak jest, sennorita.
— Do pioruna, Zorski, Władca Skał! Dlatego mnie poznał! — rzekł Sępi-Dziób i plunał potężnie w kierunku ławek.
— Matava-se! — zawołał Gerard.
Rezedilla ujęła rękę Zorskiego i nie puszczała jej.
— Sennor — rzekła — widząc was, wierzę, że i reszta żyje. Gdzież są? Mówcie, na Boga!
Zatoczył ręką koło.
— Drogie dziecię, są tu wszyscy. Nie brak nikogo.
Emma podniosła welon. Utyła nieco, lecz niezbyt się postarzała. Rezedilla poznała ją odrazu.
— Emmo, Emmo!
— Rezedillo!
Z łkaniem padły sobie w objęcia. Trzymały się długo w ramionach. Wreszcie Emma zapytała: