Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 47.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   1321   —

jakby kto polował chustką na muchy. Więcej trudu nie był też wart ten arcyksiążę.
— Arcyksiążę! Co ty pleciesz? Arcyksiążę to parawanik. Zmęczy się wkrótce tą szopką i chętnie będzie abdykować, zadowolony, gdy mu pozwolą pójść do domu. Wtedy prezydentem Meksyku zostanie Basaine i jego już będzie rzeczą tak sytuację zaostrzyć, by Napoleon został zmuszony do wkroczenia i uznania kraju za prowincję francuską.
— A mocarstwa?
— A cóż one mogą poradzić? Cóż one potrafią zmienić? Przedtem oczywiście trzeba się będzie rozprawić z partyzantami, między innymi z tym Czarnym Gerardem!
— Tak, to szkodnik nielada. Wojsko nasze obawia się go więcej, aniżeli dziesięciu innych szpiegów. Chciałbym zdobyć tę nagrodę, którą Basaine przyrzekł za jego głowę.
— Jakaż to suma?
— Z początku trzy, później pięć tysięcy franków. Czarny Gerard pomógł Juarezowi bardziej, aniżeli cała armja. To człowiek niebezpieczniejszy od Pantery Południa, a ten był również sławny, albo raczej osławiony. Hola, kogóż nam tutaj prowadzą?
Eskorta popchnęła Gerarda do pokoju przez drzwi, Wzrok jego padł na jednego z podoficerów, potem na markietankę. Poznał swą byłą kochankę Mignon.
A więc upadła tak nisko! Nietylko go zdradziła i oszukała, nietylko obrabowała z pieniędzy i odeszła za wielkim panem, ale powlokła się do Meksyku jako pocieszycielka żołnierzy!