Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 35.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   966   —

w pochodzie wojennym. Topór wojny pogrzebany. Czy obcy przybywa wypalić z nimi fajkę pokoju?
— Już z nimi paliłem.
— Więc obcy jest przyjacielem Apachów?
— Jestem ich bratem. Każdy z Ikarillos-Apachów zna go. Dlatego przybywam od słynnego ich naczelnika, który nazywa się Shosh-in-liett, Niedźwiedzie serce.
Teraz oblicze starego zrzuciło z siebie wyraz obojętności. Rzucił zdziwionym, ale przyjaznym okiem na sąsiada i rzekł:
— Obcy jest bratem Niedźwiedziego serca?
— Tak jest!
— Ma prawo nosić orle pióra i ma sto czterdzieści skalpów ze swoich wrogów.
— Znam go więc. On jest Mokaszi — motak Bawole Czoło, naczelnik Mizteków. Jest on Królem ciboleros i dlatego nie nosi orlich piór, gdy zawsze je pozostawia w swoim wigwanie.
— „Latający Koń“ zgadł. Czy mój brat Niedźwiedzie Serce, znajduje się tu teraz z wojownikami?
— Tak. On sam dzisiaj zabił więcej jak dwadzieścia bawołów. Naczelnik Mizteków może z nim mówić. Niech zostanie naszym bratem, a wojownicy Apachów zostaną jego braćmi i nie zabiją go.
Po śmiałym i poważnym obliczu Bawolego Czoła przeleciał lekki uśmiech. Rzekł:
— Wojownicy Apachów nie pojmaliby go i nie zabili, gdyby nawet byli jego wrogami. Ba-