Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 33.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   926   —

Oczy jej zabłysły dumą i gniewem. Ona, córka słynnego „wodza“, siostra co najmniej tak samo słynnego „króla ciboleros“, nie czuła strachu przed jednorękim porucznikiem.
— Tchórz! — odparła tonem najwyższej pogardy.
— Tchórz? — zapytał, śmiejąc się. — Czyż nie zwyciężyliśmy was? Czyśmy was nie wzięli w niewolę i tutaj przywiedli?
— Wzięliście nas w niewolę podstępem, wtedy, kiedyśmy spali. Mężczyzna nie walczy z kobietami. A czy Zorski nie wyrwał się wam? To jest mężczyzna i nie mogliście go zatrzymać. Jesteście jak wilki z prerii, które tylko nocą i w dużej liczbie wychodzą na żer, ale skoro usłyszą strzał, wyją z obawy. Jestem dziewczyną, ale mniej się ciebie boję, niż zająca, lub chrabąszcza, który bzyka koło mnie, którego mogę zdusić w palcach.
Słowa te wymówiła tonem takiej pogardy, że nawet Pardero, człowiek pozbawiony honoru, śmiertelnie się rozgniewał.
— Milcz! — zawołał. — Jesteś teraz w mojej mocy i zależy tylko od twego zachowania, czy, zmiażdżę cię w mym ręku!
— Mnie zmiażdżyć? Nie jesteś aż takim mężem, by zmiażdżyć siostrę Bawolego Czoła! Gdybyś chciał mnie tylko dotknąć, zginąłbyś!
Stała przed nim z groźnie podniesionym ramieniem i była w tej rozkazującej postawie tak piękna, że Pardero patrząc na nią, odchodził od zmysłów. Podszedł do niej i chciał ją przyciągnąć do siebie.