Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 32.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   905   —

— Chciałem powiedzieć z narzeczonym swojej córki, którego ona nazywa Antonio. Jak słyszałem, był on bardzo chory. Inni są tutaj. Emma i Karia też.
— Dobrze, wiem, gdzie są ich sypialnie. Masz latarkę?
Otworzyli cicho drzwi i wtargnęli jeden za drugim na kurytarz.
Verdoja poprowadził swoich towarzyszy do drzwi Mariana i zapukał. Wewnątrz odezwał się głos:
— Kto tam?
— Ja, Zorski — odrzekł dosłyszalnym szeptem. — Prędko otwórz, mam ci powiedzieć coś ważnego... Ale nie potrzebujesz zapalać światła — szepnął przezorny Verdoja.
Mariano ubrał się pośpiesznie i otworzył drzwi. Ciekaw był dowiedzieć się, czego chce od niego Zorski.
— Musi to być coś bardzo ważnego — rzekł — czy mam zamknąć za sobą drzwi?
W tej chwili pochwycono go za gardło. Dwoje rąk ścisnęło go za szyję tak mocno, że stracil oddech. Nie mógł nawet krzyknąć. Był więźniem bandy.
— No, mamy i tego! Teraz do Helmera.
Takim samym sposobem i z tym samym rezultatem załatwili się z Helmerem. Zorski, Mariano i Helmer byli schwytani, a nikt w domu nie obudził się.
— A teraz do sennority!
Zapukano do drzwi Emmy.