Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 31.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   877   —

Ten Zorski jest jedynym na świecie szermierzem i strzelcem.
— Proszę panów nie kłócić się! — rzekł sekundant, obwiązując rany. — Spotkanie było rzeczywiście nadzwyczajne. Ten Zorski to naprawdę szatan. Wprawa jego w szermierce i w strzelaniu jest nadzwyczajna, ale zdziwiły mnie jego słowa.
— Rzeczywiście — zauważył Pardero. — On oskarżył pana o wynajęcie morderców!
— Złośliwość — odparł Verdoja.
Mimo to nie mógł ukryć rumieńców, które wystąpiły na jego bladej twarzy.
Sekundant patrzył nań uważnie. Był człowiekiem honoru i — chociaż był Meksykaninem — nie chciał być nigdy obwiniony o udział w nieczystej sprawie. Nie wiedział o właściwych zamiarach swojego przełożonego. Przeczuwał on, że oskarżenie Zorskiego nie było bezpodstawne i dlatego zapytał:
— Cóż właściwie mogło tego Polaka uprawnić do rzucania takich obelg?
— Jego złośliwość — rzekł kapitan.
— Może się pan myli — zauważył sekundant spokojnie. — O ile znam Żorskiego, wiem, że jest on niezdolny do takiej złośliwości.
— A więc był to tylko frazes, obliczony na efekt!
— I to do mnie nie przemawia. Zorski, znakomity strzelec, nie jest bynajmniej aktorem.
Verdoja tupnął gniewnie nogą.