Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 30.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   837   —

Spojrzała na niego badawczym wzrokiem i zapytała:
— Czego szukasz, sennor?
W świetle ogni strażniczych porucznik widział przepiękną postać Indianki. Serce zabiło mu mocniej w piersi.
— Nie szukam nikogo. Wieczór jest tak piękny, że nie mogłem oprzeć się pokusie wyjścia na spacer. A może wstęp do tego ogrodu jest wzbroniony?
— Dla gości wszystko stoi otworem — odparła.
Całą tę scenę widział kapitan Verdoja, który nie mogąc zasnąć, przechadzał się po swym pokoju, często przystając przy oknie.
I on widział jakąś postać niewieścią, a obok niej mężczyznę. Myśląc, że to Emma, wybiegł do ogrodu.
Tymczasem porucznik Pardero pochwycił Karię w ramiona, ale dumna Indianka wymierzyła natrętowi cios, wytrwała się z jego objęć i uciekła.
Przy furtce natknęła się na Verdoję.
— Kto to był? — zapytał rotmistrz porucznika.
— Nazywa się Karia, jest Indianką, a taka piękna! — odparł porucznik z zapałem.
— Co ona tu robi w hacjendzie? — Nie wiem, zdaje się, że jest towarzyszką córki hacjendera.
— O, ta dziewczyna jest daleko ładniejsza od Karii. Ale ta hacjenda to istny klasztor, żadna z pań nie chce nawet słyszeć słowa miłości. Czy