Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 28.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   794   —

dług mojego obliczenia, najpierw krzyknie śmiertelnej trwodze, gdyż sądzi, że go zabito.
Lekarz powiedział prawdę. Chory drgnął, a potem leżał parę sekund, niby zdrętwiały...
Nagle krzyknął tak straszliwie, że nawet Arbelez zadrżał, a Emma musiała mocno się trzymać, by nie upaść. Po tym wykrzykniku nastąpiło długie, głębokie westchnienie, a potem chory otworzył oczy.
Oczy były dotąd jak nieprzytomne. Teraz zaś wydawało się, jakoby chory obudził się z długiego snu. Najpierw popatrzył prosto przed siebie, potem na prawo i lewo. Zdziwił się. Wzrok jego zatrzymał się, padł na Emmę. Wargi szepnęły:
— Emmo! O, Boże! Śniło mi się, że mnie ten Alfonso zabił. Było to w jaskini skarbca królewskiego. Czyż naprawdę jestem przy tobie?
Wyciągnął ku niej rękę, a ona ujęła ją w swoją i rzekła:
— Jesteś przy mnie, Antonio.
— Ale mnie głowa boli na tym samym miejscu, gdzie padło uderzenie. — Dotknął głowy ręką. — Dlaczego jestem obwiązany:
— Jesteś lekko zraniony — rzekła.
— Tak jest, czuję to. Potem mi o tym opowiesz. Teraz chcę spać, jestem bardzo zmęczony.
Zamknął oczy i zasnął. Zorski wyszedł z ukrycia i szeptał z radosną, triumfującą miną:
— Udało się! Jeżeli gorączka minie, będzie wyleczony. Może pan, sennor Arbelez, zejdzie do czekających tam na dole i powie im to. Ja zaś z sennoritą będziemy czuwać przy chorym.