Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 28.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   780   —

a nienawiścią, szczęściem a nieszczęściem, niebem a piekłem.
Jeżeli mnie wybierzesz, będziesz w przeciągu tygodnia hrabią Alfonsem. Jeżeli mnie odepchniesz, dusza twoja krzyczeć i wyć będzie z bólu! Czas do namysłu już minął. Wybieraj!
Wstał.
— Zostaję wierny mojemu sercu! — rzekł spokojnie.
— To twoje ostatnie słowo?
— Ostatnie!
Zadrżała z zazdrości, gniewu i chęci zemsty.
— Więc zginąłeś! Ty i twoja Amy... Słuchaj: postanów inaczej! Proszę cię, zastanów się!
— Inaczej nie będzie! — rzekł stanowczo.
— Bądź przeklętym, zakochany głupcze! Dam ci się jeszcze we znaki! Poznasz mnie...
— Już i tak cię poznałem, nie trzeba nawet zdzierać maski. To, o czym ty wiesz, może wiedzieć tylko jedna. Jesteś Józefa Kortejo, córka mordercy i oszusta!
Chciała odejść, odwróciła się jednak, jeszcze:
— Mylisz się, sennor. Z tą Józefą Kortejo nie mam, nic wspólnego!
— Ale, ale! Wszystko masz z nią wspólnego, nawet ową piękność, którą chciałaś mnie oszołomić.
Precz mi z oczu!
Był to straszny cios. Stanęła.
— Robaku! — grzytnęła. — Gdybyś wiedział kim jestem, zrozumiałbyś, że jesteś w mojej mocy!