Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 26.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   730   —

— Shardziała? Nie jestem harda, ale nie mogę jej znieść. Badała mnie jak sędzia... Pokazałam jej drzwi.
— To samo uczyniłem z jej ojcem. Chciał mnie oszukać. Słyszał, że mam zamiar kupić jakąś posiadłość w Meksyku. Ofiarował mi posiadłość „del Erina“, którą niejaki Petro Arbelez miał zarządzać. Dziś Kortejo przyszedł po odpowiedź. W międzyczasie dowiedziałem się, że ta hacjenda jest własnością Arbeleza, a Kortejo nie ma prawa sprzedawać jej z polecenia hrabiego Rodriganda. Ten bowiem podarował ją Arbelezowi... Ale po co przyszedłem? a tak, czy chętnie podróżujesz?
— O, bardzo! — odparła z radością w głosie.
— Mam dla gubernatora Jamajki wiadomości, które mają taką wartość, że nie odważyłbym się powierzyć ich obcym ludziom. W przystani Vera Cruz czeka okręt wojenny, który ma je przewieźć, ale nie mogę dać ich kapitanowi marynarki, gdyż nie jest on dyplomatą. Nie mam innej rady i muszę ciebie tam posłać. Wprawdzie kobiety nie mają wstępu na taki okręt, ale dla mnie muszą zrobić wyjątek.
Amy zatańczyła z radości.
— Tatku, jadę! Oddaj dokumenty w moje ręce!
— Dobrze. Widzę, że jesteś prawdziwą Angielką, która nie obawia się żadnych wycieczek. Kiedy więc będziesz gotowa do drogi?
— Jutro rano.
— A więc przygotuj się. Odprowadzę cię na okręt do Vera Cruz. Gubernator Jamajki jest