Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 25.djvu/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   685   —

Gdy statek handlowy nie wykonał rozkazu, padł drugi strzał. Tym razem kula trafiła w drewnianą część napadniętego okrętu. Usłyszano piracki okrzyk radości i głosy wściekłości ze statku handlowego.
Naraz ściągnął on swoje żagle, skręcił, stanął tak, że pirat przepłynął obok niego.
W tej chwili huknęły dwa strzały i oba nie chybiły celu.
Doskonale! — zawołał Helmer. — Broni się. Jest Anglikiem. Ma armaty. Chłopcy jego umieją tęgo celować.
Naprzód! Bierzmy rabusia z drugiej strony w obroty!
Oba okręty znajdowały się naprzeciw siebie i waliły wystrzałami. Jasnym było, że piraci są silniejsi od Anglików, ale kanonada znudziła się bandytom. Naciągnęli marsowe żagle i z wiatrem rzucili się na statek handlowy.
— Chce wpaść na jego bok! — zawołał Zorski.
— Tak jest. Ale ten Anglik nie głupi. I on się obrócił i nastawił tylko przednią rufę, niby lis pokazujący psu zęby. Teraz ja dam parę. Za pięć minut będziemy koło nich i głośno z sobą pogadamy — rzekł Helmer.
Z komina jachtu wystrzelił ciemny, długi pas pary, w tej samej chwili na angielskim statku zabrzmiał okrzyk radości.
I pirat spostrzegł nowego przeciwnika, ale nie zwrócił nawet uwagi na karzełka i nie przerywał napadu.