Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 25.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   702   —

blade usta wydały z siebie monotonne, żałosne zdanie:
— Jestem wierny, poczciwy Alimpo.
Pocałowała obłąkanego w rękę i usta, a potem rzekła:
— Ach, tak, tyś chory, mój biedny tatku! Ale kiedy ujrzysz wiernego Alimpo, nie będziesz się już z nim zamieniać rolą. A jeżeli i to nie pomoże, to uzdrowi cię mój mąż. On ma środki, którymi i mnie uzdrowił.
Wyprowadziła chorego do drugiego pokoju, posadziła go koło siebie na kanapie i pieszcząc go, słuchała opowiadania, w jaki sposób udało im się wydostać go z wieży.
Między innymi wspomniano o Ottonie Rudowskim, którego jej dopiero teraz przedstawiono. Gdy usłyszała nazwisko zdziwiła się.
Podczas swego pobytu w Zalesiu słyszała o niesnaskach między rotmistrzem a jego synem, nie wiedziała jednak, że był przyjacielem jej męża.
— Jakże cudownie, panie Rudowski, o dużo przyczyniłeś się do odnalezienia mego ojca. Śmiem sobie wmówić, że ojciec pański bardzo mnie kocha i dlatego spodziewam się, że prośba moja zostanie przezeń wysłuchana. Nie jest pan teraz bez opieki i pomocy!
Podała mu rękę, którą on podniósł z powagą do ust.
— Co się tyczy pomocy — rzekł książę — to nie jest pani jedna, na której wstawienie się liczyć może pan Rudowski. Ja sam i Flora będziemy starać się, by go pojednać z ojcem i spodziewam się,