Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 25.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   696   —

dziewczyna! Przecież wcale nie jest zbrodnią zabrać te pieniądze. Ten markiz chce nimi zapłacić za czyjąś śmierć, a ja użyję ich, by stać się szczęśliwym i stworzyć szczęście! — Zabrał pieniądze, zamknął kufer, zgasił światło i wykradł się.
A potem wstąpił do mieszkania nauczyciela i razem ze swym panem poszedł na górę. Gdy wyszli z pokoju nauczyciela i znaleźli się na schodach, garoter rzekł do Alfonsa:
— Monsieur, chciałbym z panem pomówić, ale nie tutaj. Może wyjdziemy w pole?
Wyszli.
— Czy masz mi się zwierzyć z jakiejś wielkiej tajemnicy? — spytał Alfons.
— Bardzo dużo chcę panu powiedzieć. Nawet się nie spodziewasz, monsieur! Słyszałem od mego znajomego, pewnego myśliwego, rzeczy, które sprawiły, że sprawa wzięła inny obrót. Przede wszystkim niech pan przyjmie do wiadomości, że Róża de Rodriganda jest zamężna. Mężem jej jest doktór Zorski, który teraz wędruje po morzach, by złowić kapitana Landolę! Jeszcze chwileczkę, monsieur, nie rób pan tak strasznych min, gdyż mam jeszcze gorsze wiadomości. W Zalesiu wiedzą już, że przybył tu niejaki hrabia Alfonso de Rodriganda z Hiszpanii.
— Czyś zwariował? — zapytał przestraszony tą nowiną Alfonso.
— Nie — zaśmiał się Francuz — nie dano mi żadnej takiej trucizny jak hrabiance Róży, nie zwariowałem więc. Ale, monsieur, mówmy cicho — przestrzegał Mason. — Nawet wiedzą tutaj, że