Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 22.djvu/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   601   —

— Ma złamane ramię, — rzekł służący.
Tymczasem nadeszła pomoc z sąsiednich stacji.
— Kim jest ten pan? — zapytano.
— Markiz Acrozza, Włoch.
— Wy jesteście jego służącym? Widzicie te światełka tam w dali? To wioska, najlepiej będzie ulokować tego pana w mieszkaniu nauczyciela.
Przeniesiono markiza do wsi. Po krótkim czasie Alfonso obudził się z omdlenia i zaczął się poruszać. Był sam w pokoju. Wzrok jego sprześlizgał się z obrazu na obraz i bardzo się zdziwił, gdy między nimi znalazł portret swego ojca. Spostrzegł, że znajduje się w miejscu, gdzie jest ktoś, kto zna historię Rodrigandy, a może i jego własną. Różne pytania stawiał swojemu słudze i nauczycielce, od której dowiedział się, że mąż jej nazywa się Wirski, że siostra jej jest wdowa po niejakim Zorskim, który był jakiś czas w Hiszpanii guwernerem. Wszystko to słyszał Alfonso, ale nic nie rozumiał. Mózg jego był wstrząśnięty i słabo bardzo pracował.
Dopiero nad ranem przybył lekarz. Był bardzo zmęczony, bo razem z nauczycielem niósł przez cały czas pomoc ofiarom katastrofy. Chorego pozostawiono opiece nauczycielki. Gerard poszedł do lasu po lód, którym trzeba było okładać głowę Alfonsa. Po drodze oglądał obraz zniszczenia. Na miejscu katastrofy zebrała się komisja, która miała wyśledzić winowajcę tak strasznego wypadku. Ostatecznie orzeczono, że jedyną przyczyną