Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 19.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   538   —

— O! mój dobry, kochany, łaskawy pan! — jęczała. — Umarł!!
Kortejo przystąpił bliżej do łoża hrabiego i spojrzał nań. Don Ferdinando leżał blady z zapadniętymi policzkami, jak trup.
— Lekko zasnęłam, a gdym się obudziła, był już nieżywy.
— Nieszczęsna! Dlaczegoś nie otworzyła, jak pukał służący?! Możeby jeszcze go można było wówczas uratować — rzekł Kortejo, nie przestając grać komedii i czatując na odpowiednią chwilę, by dostać się do szuflady biurka, gdzie leżał testament hrabiego.
Nie uszło też jego uwadze, że klucz tkwi w szufladzie.
— Idźcie, zbudźcie ludzi i zawołajcie doktora, ale prędko! — zakrzyknął.
Na ten rozkaz wybiegł służący, a za nim służąca. Jednym skokiem Kortejo stanął przy biurku, otworzył szufladę, wyjął z niej kopertę i schował do kieszeni, po czym zamknął biurko i pobiegł za służbą. Maria nie zdołała jeszcze dojść do drzwi korytarza, gdy złapał ją za rękę i rzekł:
— Stój, Mario. Don Ferdinando miał zaufanie do ciebie jednej. Zostaniesz więc przy nim, dopóki nie zjedzie się sąd. Musisz pilnować, żeby niczego nie ukradli, idź tylko do niego, ja sam pobudzę ludzi.
W pałacu panowało wielkie przygnębienie, aż do chwili przyjazdu lekarza.
On sam był najwięcej zmieszany w skutek tak niespodziewanego zgonu. Wygonił z pokoju pła--