gdyż wiedział, że dumne milczenie nie byłoby tutaj na miejscu.
— Lew Komanchów uciekł przecież przed tą żabą — wyrzekł.
— Ale Niedźwiedzie Serce, dowódca, dał się pokonać przez Czarnego Jelenia — odparł tenże.
— Łżesz!
— Milcz!
— Nie ty mnie pokonałeś. Ten tchórz bladolicy powalił mnie zdradziecko na ziemię. Oto wszystko, co miałem wam powiedzieć, więcej nie usłyszycie ani słowa. Niedźwiedzie Serce pogardza wojownikami, którzy uciekają jak zające, skoro tylko dzielny się pokaże!
— Będziesz ty mówić, skoro zaczną się męczarnie!
Apacha nic nie odpowiedział.
Teraz był znowu żelaznym mężem. Poznali to jego wrogowie, dlatego naczelnik Komanchów rzekł:
— Dzień już nadchodzi, rozpoczynamy sąd nad mężem, który się zowie naczelnikiem.
Utworzyło się koło, Czarny Jeleń podniósł się, by w długiej mowie wyliczyć wszelkie występki Apachy. W końcu padł wyrok, skazujący Niedźwiedzie Serce na śmierć.
Z dzikim okrzykiem zgodzili się wszyscy na natychmiastowe wykonanie wyroku.
Wtem podniósł się hrabia Alfonso i przemówił:
— Jeżeli wolno mi przemówić do mych czer-
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 18.djvu/29
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
— 515 —