Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 18.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   513   —

swoich, ale nadaremnie. Pośpieszył tam, gdzie wrzała najgorętsza walka. Zbliżył się palisady i przeskoczył ją.
Wtem nadbiegł Apacha.
— Czarny Jeleń! — zawołał.
Poznał wodza Komanchów, rzucił się za nim z nożem w ręku. I, o dziwo, Czarny Jeleń zwrócił się ku ucieczce...
— Czarny Jeleniu, poczekaj! Dowódca Apachów, Niedźwiedzie Serce, czyha na twe życie! Uciekasz przed nim?
Kiedy Komancha usłyszał to imię, stanął.
— Tyś Niedźwiedzie Serce, więc zbliż się! — zawołał.
— Dam twoje wnętrzności sępom na pożarcie!
Obaj dowódcy natarli na siebie. Wzięli tylko tomahawki do rąk. Niedźwiedzie Serce był silniejszy od Komanchy. Wtem przyskoczyła jakaś postać z rusznicą. Był to Alfonso.
Hrabia był przezorny i nie przeskoczył palisady. Nie miał bowiem najmniejszej ochoty narażać swego życia. Chował się za palisadami i oczekiwał wyniku napadu. Takiego obrotu sprawy nie spodziewał się, jednak usłyszawszy głos Apachy, mruknął:
— Aha, teraz chyba pora zemścić się.
Widział, jak Niedźwiedzie Serce biegł za Komanchą. Pobiegł więc w tę stronę. Kiedy tamci walczyli ze sobą, przyskoczył i uderzył kolbą swej rusznicy Apachę w głowę, z taką siłą, że ten upadł.
Komancha wyciągnął swój nóż, by ogłuszone-