Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 17.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   481   —

wskazał grotę? Czy jest on sam tutaj, czy też z kimś?
Hrabia nie miał pojęcia, że w sąsiednich grotach znajdował się Bawole Czoło.
— Nie dostanie ani ziarenka! Zemsty! zemsty! on musi zginąć!
Wyszedł cichutko z wody. W pobliżu leżała wojenna maczuga. Była sporządzona z najsilniejszego drzewa i wybita ostrymi kawałkami kryształu, które czyniły uderzenie podwójnie niebezpiecznym. Schwycił maczugę za rękojeść i poczołgał się do Helmera.
Ten oglądał właśnie po mistrzowsku wykonany łańcuch. Już same rubiny, którymi był wysadzany, przedstawiały niezmierne bogactwo.
Helmer chciał go odłożyć, gdy w tej chwili świsnęła maczuga i trafiła go z taką siłą w głowę, że nie wydawszy żadnego jęku, padł na ziemię. Łańcuch wysunął mu się z palców.
Hrabia, widząc osuwającego się Helmera, wydał dziki, zwierzęcy okrzyk:
— Zwyciężony! teraz wszystko, wszystko moje!
Radość szaleńcza opanowała go. Skakał, klaskał w dłonie, jak wariat.
Lecz nagle cóż to się stało? Zbladł w jednej chwili, oczy jego rozwarły się nienaturalnie szeroko, jakby ducha jakiegoś ujrzał. Z tylnego kąta wysunęła się jakaś postać, której oczy, to ze zdziwieniem, to z błyskiem złości, na niego się skierowały. Był to Bawole Czoło, który powracał ze swojej przechadzki i zamiast przyjaciela, ujrzał