Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 16.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   437   —

— Tak. Gdzie i kiedy sennor sobie życzy?
— Więc przyrzeknić mi, że mi jednej rzeczy nie odmówisz.
— Przyrzekam.
— Odwiedź mię w moim domu.
— Spodziewał się oporu, ona jednak klasnęła w ręce i rzekła:
— Przyjdę sennor, jeszcze nigdy nie byłam w mieszkaniu takiego pana. Gdzie mieszkasz?
— Na ulicy Strada Domenica.
— A kiedy mam przyjść?
— Gdy zapadnie zmrok. Lecz nie życzę sobie, by cię ktoś zobaczył, bo w naszym domu nikogo nie wolno odwiedzać.
Przycisnął ją do piersi. Siedzieli tak,aż poczęło świtać. Potem odprowadziła kochanka i rozstali się. W domu położył się i byłby spał tak całe przedpołudnie, gdyby go nie obudził służący, który oznajmił, że książę chce z nim mówić.
— Łotrze, gdzie ty się ukrywasz — zapytał książę, nie jestem przyzwyczajony tak długo czekać.
— Dopiero nad ranem wróciłem do domu. Polecenie, które mi dałeś, było przyczyną mej nieobecności, ekscelencjo.
— Kłamco!
— Nie zasłużyłem na ten przydomek.
— Gdzie byłeś, człowieku.
Kortejo znał swego pana i wiedział jak z nim trzeba postępować. Przybrał więc minę pokutującego grzesznika i rzekł:
— Przyznaję, że hulałem całą noc i wydałem