Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 15.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   424   —

Twarz jego zakrywała aksamitna maska, stanął przy drzwiach, obejrzał dziewczynę i rzekł.
— Oho, masz niezły gust, Gasparino. Czy pozwolisz, że uścisnę kuzynkę?
Nie czekając na odpowiedź, przystąpił do Klaryssy i przycisnął ją do siebie.
Opierała się tej pieszczocie, lecz była za słaba.
— Do pioruna! — rzekł. — Najlepiej będzie, gdy zostaniemy tutaj jeszcze małą godzinkę.
— Wypraszam to sobie — rzekła Klaryssa.
Zdołał wreszcie wyrwać się z jego objęć. Uciekła do bocznego pokoju i zamknęła drzwi za sobą.
— A to czarowna. Znikła z przed oczu. Zawołaj ją.
— Nic nie pomoże, nie usłucha.
— Spróbuj tylko.
— O, kuzyneczka moja jest cnotliwa, potrafi się opierać wszelkim pokusom.
— Czy tobie także, Adonisie? — zapytał książę, śmiejąc się.
— Tak, i mnie.
— No, zawołaj ją.
Kortejo wołał i pukał, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi.
— Przecież jej nie powiedziałeś kim jestem?
— Nie — kłamał Kortejo.
— Dobrze. Czyś gotów?
— Tak, tylko maski musimy nałożyć.
Wyszli na ulicę i utonęli w wirze innych masek. Bogaty strój księcia wzbudzał powszechne za-