Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 14.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   402   —

podał Kortejo.
— Czy była to ta sama trucizna, którą dostał mój ojciec?
— Tak.
— Gdzie on jest? Powiedziałeś, że żyje.
— Uspokój się, moje serce. Opowiem ci dokładnie. Sądzę, że nasza Elwira nie wszystko ci opowiedziała.
Usiadł koło niej i poświęcił cały wieczór opowiadaniom wypadków, które wywarły taki ogromny wpływ na losach rodziny Rodriganda.
Na drugi dzień wstała Róża z łóżka i prosiła, by ją Alimpo odwiedził.
Gdy wszedł, stała hrabianka w rannej sukience taka hoża, jak ją niegdyś widział w Rodriganda. Pośpieszył do niej, przycisnął jej obie ręce do ust i zawołał:
— O, moja kochana łaskawa hrabianko, jak bardzo się cieszę, że jesteś znów zdrowa, a wszystko to sprawił sennor Zorski.
Wiem o tym. On mi opowiadał, ile wy zrobiliście dla mnie. Dziękuję wam za to, przyjaciele. Pomyślę nad tym, w jaki sposób wynagrodzić was za to. Ale czy nie poszedłbyś zapytać doktora Żorskiego, czy nie chciałby pójść ze mną na spacer?
— Natychmiast, w tej chwili! O, nasza kontezza już zdrowa!
Z tym okrzykiem radości pośpieszył do lekarza, który ucieszył się stanem zdrowia swej pacjentki i wyszedł z nią na spacer.
Godzinę wcześniej udał się do lasu mały Ro-