Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 14.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   400   —

— Czy tak drogą jest dla pana jego wolność?
— Bardzo droga! Może później opowiem panu tę historię obszerniej. Czy ma pan teraz zajęcie?
— Nie.
— Czy miałby pan odwagę kierować okrętem?
— Rozumie się.
— Może małym jachtem parowym?
— Tak, jeżeli mam dobrego maszynistę, na którego mogę polegać.
— Czy mógłby taki jacht natrzeć na „Pendolę“ na otwartym morzu?
— Do czarta, nie łatwe to pytanie! Musiałby mieć tęgie działa, być dobrze zbudowanym i posiadać bardzo dzielną załogę, znakomicie uzbrojoną.
— A więc jest możliwa walka?
— Tak. Musi pan sobie dać zbudować tęgiego potworka morskiego podług własnego planu.
— Gdzie budują najlepsze?
— W Szkocji. Musiałby się pan tam udać osobiście.
Ale ja się na tym niebardzo rozumiem. Czy miałby pan ochotę towarzyszyć mi, abym mógł skorzystać z pańskich wskazówek.
— Z chęcią, panie doktorze.
— A więc dobrze. Rozmyślę się nad tym. Moja siostra, która bardzo lubi pańską żonę, pytała mię, czy bym nie miał ochoty dać panu pewną sumkę na kupienie dla pana okrętu. Nie będzie pan wprawdzie właścicielem zamówionego przeze mnie jachtu, ale jego komendantem, a jeżeli osiągniemy