Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 12.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   326   —

— Hurra! chłopcy, do tyłu! — wołał Holender — zostawcie im miejsce.
Oba okręty zczepione hakami kołysały się obok siebie, ponieważ jednak Holender tył okrętu obronił hakami, zmusił rabusia zaczepić od przodu, skutkiem czego korsarze, nie mogąc się rozwinąć, zbili się na dziobie okrętu.
— Teraz ich dosyć na przodzie! — zawołał kapitan. Odsłońcie armatki! ognia!
Oba działka natychmiast odsłonięto i skierowano w masę prących się naprzód rabusiów. Dwa strzały padły prawie równocześnie i potargały całą masę.
— Brawo, chłopcy! prędko ładować! — rozkazał Dangerlahn. — Ognia!
Po trupach cisnęli się następni i zapełnili znowu cały przód, ale następne dwa strzały rozerwały ich podobnie, jak poprzednich i trupami zasłały pokład.
— Teraz na nich! Hurra! — zakrzyknął Holender.
Dzielni Fryzowie porwali za topory i rzucili się na korsarzy. Sternik, który dotychczas stal koło steru, również chwycił za jedną z tych strasznych broni i skoczył naprzód. Rabusie mieli czarne maski na twarzy. Jeden z nich. który prowadził, rzucał się najzajadlej. Ku niemu wymierzył sternik broń i chciał mu toporem zadać cios. Ten jednak podstawił swoją siekierę, zakończoną hakiem. Obie bronie zderzyły się z taką siłą, że wypadły z rąk walczących.