Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 05.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   145   —

Postanowił działać niezwłocznie. Wobec tego jednak, że czuł nieopisany lęk przed olbrzymim i gotowym na wszystko Polakiem, zdecydował się przyprawić o szał hrabiego.
— Zobaczymy, jak długo zostaniesz na zamku, jeżeli on zwariuje — szepnął. — Stary pójdzie pod kuratelę Alfonsa, a ten już sobie poradzi z tym polskim drabem! Zapłaci mu za wszystko, już moja w tym głowa.

A tymczasem Zorski zebrał wszystkich mieszkańców zamku prócz hrabiego Emanuela i oznajmił im o zniknięciu porucznika i odkrytych w parku śladach. Zamilczał jednak przezornie o udziale notariusza w tej niesłychanej aferze.
Wiadomość ta wywołała niesłychane wzburzenie. Wobec tego wszakże, iż Klaryssa i don Alfons twierdzili, iż porucznik mógł wyjechać bez pożegnania, postanowiono zaczekać jeden dzień, a później zwrócić się do dowództwa garnizonu w Paryżu, w którym miał znajdować się pułk pana de Lautreville. Zorski zaś poprosił, by nie opowiadano o tym don Emanuelowi, po czym kazał osiodłać konia i wyjechał z zamku.
Notoriusz domyślił się, że doktór pojedzie odszukać śladów, pobiegł więc do miejsca, gdzie poprzedniej nocy stał wóz, i ukrył się w krzakach.
Zorski przewidział to i pojechał zrazu w stronę wsi, ale chytry prawnik nie dał się zwieść i cierpliwie czekał, aż doktór wróci. Jakoż po godzinie nadjechał, obejrzał ślady i galopem ruszył w stronę Barcelony.